• Historia szkoły

        •  

          Jak szkołę budowano, czyli poprawiona wersja Kroniki budowy z lat 1948-1954

          W październiku 1947 roku, tuż przed nadejściem kolejnej mroźnej zimy, wciąż jeszcze żywe były wspomnienia okupacyjne. Nie można jednak żyć jedynie przeszłością, dlatego mieszkańcy Łęk Górnych z większym zapałem, niż rozpamiętywanie czasów minionych, zdecydowali się projektować przyszłość. Być może gospodarze tej wsi, którzy 6 października tegoż roku zebrali się, aby wcielić w życie pomysł budowy nowej szkoły podstawowej, nie znali słów Jana Frycza Modrzewskiego „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, wiedzieli jednak dokładnie, co kryją w sobie te słowa.

          Spójrzmy w okna drewnianego domu ludowego, który stał się miejscem narady na oświetlone słabym płomieniem lampy naftowej twarze zebranych. Kogóż widzimy? Stefan Markiewicz, ówczesny kierownik szkoły podstawowej siedzi obok Franciszka Jargasa, pełniącego funkcję sołtysa Łęk Górnych. Tuż obok włodarze gminy: burmistrz Ludwik Podraza oraz sekretarz Jan Tomasiewicz. Przedstawicielom władzy towarzyszą najznamienitsi spośród mieszkańców, którym leży na sercu rozwój miejscowości. Wymieńmy ich dla historycznego upamiętnienia: Jan Wal, Franciszek Kozioł, Bartłomiej Kozioł, Walenty Podraza, Jan Miczek, Michał Curyło, Jakub Budzik. Tyle osób wymienia kronika budowy szkoły – czy było ich tam więcej? Dziś już nie da się tego zweryfikować.

          Nie to jest zresztą najważniejsze, ale wynik narady poprzedzony rzetelną debatą nad warunkami nauki w ówczesnym budynku szkoły, będącymi znacznie poniżej potrzeb uczniów i aspiracji mieszkańców Łęk Górnych. Decyzja o budowie, podjęta jednogłośnie, określa rozmiar ambicji wsi i – chyba nie unikniemy patosu w tej opowieści – zobowiązuje przyszłe pokolenia, korzystające z wygód piętrowego budynku szkolnego, do wytężonej pracy.

          Na razie wciąż jednak jest rok 1947 a kraj, podnoszący się ze zgliszczy wojennych, niewiele może pomóc niewielkiej wsi zagubionej na krańcach Małopolski. Można było liczyć jedynie na solidarność mieszkańców i ich przyszłościowe myślenie. Łęczanie zebrani w niedługim czasie na społecznej konsultacje, wybierają pospołu Komitet Budowy, który od razu prężnie zabiera się do działania. Dwudziestoosobowemu gremium przewodniczy znany nam już sołtys Franciszek Jargas, a w strukturach komitetu znajdują się również inni członkowie narady z 6 października. Komitet, zobligowany przez mieszkańców udzielających mu pełnego poparcia, stara się o zezwolenie na budowę u władz powiatu, jak i o finansowe wsparcie, ustala wysokość podatku szkolnego z jednego hektara gruntu (gotówka do kwoty 1000 zł oraz praca na rzecz szkoły), deleguje przedstawicieli do Ministerstwa Oświaty z prośbą o pomoc dla szczytnego projektu, a także angażuje rodaków skupionych w Klubie Łęczan w Ameryce.

          Już na początku pojawia się problem usytuowania budynku. Działka, na której stała ówczesna szkoła a dzisiejszy Dom Ludowy nie jest wystarczająco duża dla realizacji projektu budowlanego. Komitet znajduje rozwiązanie: wydzierżawiony zostaje teren graniczący ze szkolnym placem od niejakiego Józefa Paprockiego, który po pewnym czasie stał się własnością szkoły.

          Od momentu powstania inicjatywy do momentu otwarcia upłynęło siedem długich lat liczonych trudem Łęczan i ich wytrwałością. Kiedy wreszcie 22 lipca 1958-4 roku nastąpiło uroczyste otwarcie (data ma związek z jednym z komunistycznych świąt, co pozwala uświadomić sobie okoliczności historyczne powstawania szkoły), radości nie było końca. Mieszkańcy wsi mogli świętować swój sukces w obecności władz wojewódzkich i gminnych, a także licznie przybyłych gości z politycznego klucza, ale też entuzjastów nowego rozdziału w historii polskiej edukacji. Znamienne, że celebracja, mająca, owszem, swoją cześć oficjalną, zakończyła się zabawą taneczną do białego rana. Prawda, że i w tym nasze rodzinne pikniki nawiązują do tradycji?

          Strona internetowa szkoły to dobre miejsce, by wspomnieć jej dobroczyńców, co z przyjemnością czynimy. Największą cegiełkę materialną przy budowie szkoły złożył Józef Paprocki s. Jana, który oddał 29 arów dobrej ziemi w środku wsi pod budowę. Społeczeństwo Łęk Górnych włożyło ogromny wkład pracy i pieniędzy, złożono w sumie 1200000zł. Nie wolno zapomnieć o roli kierownika szkoły Mariana Rybickiego i jego żony Stanisławy oraz całego grona nauczycielskiego, którzy byli doradcami i prawą ręką Komitetu Budowy szkoły. Komitet Budowy nie zajmował się jedynie organizacja finansów i pracy tzw. brygad złożonych z mieszkańców, ale sam żwawo włączał się w działania; jak notuje kronika pisana z zapałem oddającym założenia komunistycznej instytucji prac społecznych, siedemnastokrotnie jego członkowie przewyższyli wsparcie finansowe i robotnicze projektu pozostałych mieszkańców.

           Siedmioklasowa szkoła podstawowa w Łękach Górnych, która przeszła wszystkie zakręty reformy edukacji w Polsce z podniesioną głową, aż do czasów powstania gimnazjum może liczyć na pamięć potomnych i szacunek mieszkańców. Jest bowiem w istocie pomnikiem siły i społecznej wrażliwości wszystkich Łęczan. Czy dziś da się odczuć w zaklętego w murach ducha historii?

          opracowanie: Krzysztof Bernaś